środa, 6 lipca 2016

Second life dealer // drugie życie sandałów


I'm a hunter.
I'm a dealer.
I hunt for what's invisible for eyes.
I give second lives to the fogotten ones.

Tego dnia wyruszyłam na polowanie. Centrum miasta. Obuwniczy.
Szukałam kartonu z ceną, które miała zaczynać się "jedynką" i nie mieć więcej niż dwóch cyfr.
Małe wymagania. Minimalne wręcz.
Tak minimalne, że - jak się wkrótce okazało - niemal niemożliwe. 

Jakieś 4 obuwnicze i 36 półek dalej, moim oczom ukazało się 1,2,3....5 gwiazdek.
Hotel z 5 gwiazdkami to luksus. Sandały z 5 gwiazdkami to...ja już "pójdę boso" - 

- pomyślałam i niemal ednocześnie krzyknęłam w duchu: "No kurde biorę". I wzięłam.
Te ohydne sandały z pięcioma silikonowo-plastkikowymi migoczącymi gwiazdkami.
Wiedziałam, że jak tylko dojdę do domu, wezmę w dłoń nożyczki. No oczywiście, że da się je odpruć! Tylko dlatego zabrałam je ze sobą. 

Odprułam. Spojrzałam raz jeszcze. "Cuuudnie" 
Usmiechnęłam się i poszłam spać.

A dziś sobie zmajstrowałam z nich całkiem nowe, moje, kolorowe dwa sandałki. 
A w głowie już majstruję przy zeszłorocznym bikini.

These used to be ordinary black sandals...



It's all about details honey :)

Photo: pinterest.com

4 komentarze:

  1. Ooo, super :) Muszę pomyśleć nad metamorfozą takich jednych paskudnych sandałów, może jeszcze coś z nich będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest przy tym frajda :) I satysfakcja, bo po 1 dajesz im 2 życie, po 2 masz oryginalne sandały (nie takie oklepańce sklepowe) :D

      Usuń
  2. I teraz sandały zyskały na wartości, plus nikt takich nie ma :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale piękne! i jedyne w swoim rodzaju, drugich takich na pewno nikt nie ma :)

    OdpowiedzUsuń